Marzenie chyba każdej pani domu: biały, obszerny zlew z czarnym, wygiętym w kształtny łuk kranem. Tuż obok proste pojemniki. Żadnych zbędnych bibelotów, które zakłócałyby jasną i czystą przestrzeń. Zmywamy naczynia, a przed nami rozciąga sie widok z okna. Nawet jeśli widok nie jest piękny - chociaż tu jest;) - zawsze możemy spojrzeć na niezwykły wieniec zwisający z okiennej framugi. Wokół nas gładkie, czyste, białe szafki kuchenne z czarnymi uchwytami na tle ciemnoszarych ścian. Specjalne miejsce do przyrządzania kawy zachęca do jej zaparzenia. Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie byłaby to zguba! ;)
I proszę, zobaczcie, jak ta kuchnia wyglądała przedtem. Poznajecie te meble? Zostały tylko odświeżone białą farbą i zmieniono w nich uchwyty! Pstrokatą tapetę zamieniono na stonowaną farbę. Bordowe i brązowe elementy też pomalowano na biało. A wielki plastikowy biały kosz (w centralnej części kuchni!) zamieniono na wiklinowe cacko do przechowywania patelni. Nawet stołki barowe pozostały te same. Jak widać, wykorzystano tu właściwie niemal wszystkie zastane sprzęty, które przecież – chyba się ze mną zgodzicie – nie były ani ładne, ani nowe. Żadnego burzenia ani nawet przemeblowania. A jaki efekt końcowy!
Tu możemy przyjrzeć się z każdej strony temu pomieszczeniu "before" i "after". To naprawdę inspirujące, kiedy widać, jak można ze starego, brzydkiego i ciemnego pomieszczenia wydobyć to, co w nim najpiękniejsze. Nie sztuka przecież wyrzucić stare meble i kupić nowy ich zestaw, ale wykorzystać to, co zastalismy, i nadać temu zupełnie nowy charakter. To jest coś! Zwróćcie jeszcze uwagę na lampę, która wisi nad wyspą kuchenną. Pełni podójną funkcję, nie tylko daje światło, ale również pozwala na zawieszenie naczyń. Chyba nie bez przyczyny pani (lub pan?) domu zawiesili na niej miedziane garnki i durszlak. Światło odbijające się w miedzi daje niepowtarzalny klimat.